Spór językowy JAR vs Aldek o słowo portatywność
#1
Napisano 26 października 2007 - 15:30
portatywność? Jezu Panie Jacku, niech Pan jak najszybciej usunie to "słowo", bo może się przyjąć. Zgroza.
A po drugie, nie historia jest chyba w artykule p. Kokoszki najważniejsza...
#2
Napisano 26 października 2007 - 16:08
portatywność? Jezu Panie Jacku, niech Pan jak najszybciej usunie to "słowo", bo może się przyjąć. Zgroza.....
w znanym mi i stosowanym języku, także literackim, słowo "portatywność" ("przenośność" ???) jest w pełni uprawnione i często stosowane wymiennie z określeniem "portable" na opisanie czegoś co jest łatwe do przenoszenia. Fakt, jest to określenie ubiegłowieczne, używał je m.inn. Melchior Wańkowicz, Ksawery Pruszyński, inni pisujący literaci/reporterzy ceniący sobie łatwość przenoszenia z miejsca na miejsce swoich "portable" czyli portatywnych maszyn do pisania. Dziś jest to termin stosowany np. przez historyków na opisanie np. cech dawnej broni - dawnych typów pistoletów maszynowych "Błyskawica".
Natomiast rozumiem że się czasy i język zmienił, i stąd po pierwsze - szczerze przepraszam, po drugie- pisując tutaj będę się starał pamiętać, by nie stosować tego określenia. I przy tej okazji - bardzo szczerze, bez cienia niegodnych myśli upraszam: jakie określenie należy stosować ? czy pisać, że np. ...Maki lodówki, z racji swych cech "portable", czy: z racji bycia "portable", były przydatne w..., etc. ?
Z miłymi pozdrowieniami
Jacek A.R.
- MacGyver lubi to
#3
Napisano 26 października 2007 - 16:12
#4
Napisano 26 października 2007 - 16:19
#5
Napisano 26 października 2007 - 16:47
Ja bym się do poręczności odwołał, ale co ja tam wiem, skromnym redaktorem jestem... Portatywność jest dzisiaj potworna. I to z dwóch powodów. Po pierwsze: otwiera na przestrzał i tak już dziurawe bramy przed nachalną anglizacją wszystkiego, co się da. Już widzę te ulotki notbuków, wychwalające ich wiodącą portatywność
I po drugie, paradoksalnie, jest portatywność anachroniczna. Tak i tak niedobrze. To potworek językowy, zamordujmy go razem, przebijmy osikowym go kołkiem. Zgoda?
- ojej - poręczność nie ma wiele wspólnego z łatwością przenoszenia z miejsca na miejsce czyli z "przenośnością" - Kopaliński: portatywny=przenośny. Poręcznośc jest dla mnie raczej pojęciem z dziedziny ergonometrii, nie mobilności danego urządzenia, jakkolwiek może być elementem ulatwiającym mobilność (np. rączka laptopa Clamshell - "Muszelki").
- hm...z całą pewnością podporządkuję się obyczajom panującym na Forum, gdzie jestem gościem, lecz niestety jestem jak najdalszy od mordowania słowa portatywność, a w pisarstwie będącym dla mnie wzorem nie jest ono postrzegane jako potworek językowy. Fakt, może brzmieć anachronicznie, lecz chyba nie zmienię swego języka wbrew swej metryce.
Dzieki serdeczne za Twój post wyjaśniający, jak się dziś "portatywność" konotuje; podany przez Ciebie przyklad świadczy - jak dla mnie - raczej o kompletnym braku znajmości języka, słuchu językowego i wyczuciu języka. Tak polskiego jak i angielskiego. Niech mi będzie wolno dodać, czy może uzupełnić, iż: słowo to nie ma nic wspólnego z anglizmami, a pochodzi z francuskiego - Etym. - fr. portatif - i jest legitymizowane w Polsce od przeszło stu, jeśli nie więcej lat. Co prawda Kopaliński nie podaje hasła: "portatywność" lecz "portatywny", ale przed chwilą dokonałem konsultacji telefonicznej z wieloletnim Przyjacielem - pisarzem - członkiem Rady Języka Polskiego, etc., itp, Piotrem Wojciechowskim ("Kamienne Pszczoły, "Czaszka w Czaszce", ostatnio: "Doczekać Nowiu"), który od dawna patronuje mojemu skromnemu w porównaniu acz publikowanemu od dziesięcioleci pisarstwu. Piotr udzielił mi pełnego błogosławieństwa do używanie słowa "portatywny", oczywiście w odpowiednim kontekście, raczej tekstu pisanego nie mówionego, na tematy takie bardziej techniczne.
Ufam, iż powyższe nie zostanie zrozumiane niewłaściwie - podkreślam, iż jestem jak najdalszy od zachowania niegrzecznego, pouczania, etc.
Z miłymi pozdrowieniami
Jacek A.R.
#6
Napisano 26 października 2007 - 16:50
#7
Napisano 26 października 2007 - 17:02
Że co??? Francuskie słowo otwiera na anglizację?
- bardzo bym się smucił, gdyby moje posty brzmiały jakoś tak przeciw słusznym intencjom walki o poprawność językową Miłego Kolegi Aldka. Podałem za słownikiem Władysława Kopalińskiego źródłosłów, którzy rzeczywiście wedle tego Autora wywodzi się z francuzczyzny, ale nie widzę nic zdrożnego w fakcie, że się to mogło na pierwszy rzut oka nawet wprawnego Redaktora kojarzyć z rozpanoszoną dziś modą na bezrefleksyjne i nieuprawnione, bez wyczucia "anglizowanie" wszystkiego, co się tylko da (czy nie da).
Jak zawsze
Jacek A.R.
#8
Napisano 26 października 2007 - 17:06
#9
Napisano 26 października 2007 - 17:10
#10
Napisano 26 października 2007 - 17:28
#11
Napisano 26 października 2007 - 17:47
Po przeczytaniu wypowiedzi użytkownika Jar, czuję się jak zwykły cham i 'nieuk'.
Ja niemiałbym nic przeciwko aby dyskusja była kontynuowana, przynajmniej coś mądrego i wzbogacającego mam okazje poczytać.
Zatem niech tak będzie, wydzielam OT z wątku o artykule.
#12
Napisano 26 października 2007 - 18:14
#13
Napisano 26 października 2007 - 18:46
#14
Napisano 26 października 2007 - 18:57
#15
Napisano 26 października 2007 - 19:30
#16
Napisano 26 października 2007 - 19:36
#17
Napisano 26 października 2007 - 19:42
"....niech zapyta swoją nauczycielkę polaka z Liceum"
hahahahahahahahahahaaaaahahahahehehehehehehehehehhihiiiiiihihihihihihihihahahahahahahahahuhuhuhuuuuuuuuhhhhhhhhhhmmmpppffffffffffffffffffffff
aaaaaaa eeeeeeeeuuuuuu
uo jezu nie wyrabiam
fenix - nie wstawaj lepiej z t ych popiołów
---- Dodano 26-10-2007 o godzinie 20:53 ----
6,
przepraszam wszystkich językoznawców, chodziło mi o pierwszy druk "The Canterbury Tales" Williama Caxtona w 1476
#18
Napisano 26 października 2007 - 20:05
Po raz kolejny przepraszam Kapelka. Nie jest sztuką coś wiedzieć, i bardziej czy mniej składnie to napisać; sztuką jest nie powodować złego samopoczucia Osób czytających, i stąd, czytając początek Twego postu, mam wyrzuty sumienia. Daj znać, proszę, że się nie gniewasz, OK ?
--
W nawiązaniu do wypowiedzi Aldka: bardzo proszę założyć, iż nie jest to, co piszę dalej, niegodnym wycofywaniem się, kręceniem, czy temu podobnymi wystrojami, do których od zawsze mam bardzo oddaloną relację. Na początku pragnę powiedzieć, iż dla mnie najważniejsza jest radość ze spotkania z Osobą, której leży na sercu czystość języka, i która dba o jasność i zrozumiałość słowa pisanego, oraz o jego czytelność dziś, AD 2007.
Wierzę, że założywszy czystość moich intencji, wolno mi kontynuować jak następuje:
Rozumiem odbiór definicji z Kopalińskiego. Ale - z przyjacielskim szczerym szacunkiem: prowadzę do faktu, że od pewnego czasu jezykoznawstwo - filologia z jej działami, w tym wypadku Etymologia, jest jednak nauką, i, o ile mi wiadomo, nic nie odwołało francuskiej etymologii przywoływanego słowa. Podają ją i PWN i inne, żeby nie powiedzieć wszystkie obowiązujące słowniki.
Podobnie słowo "portable": jest pochodzenia francuskiego, (choć oryginalnie wiedzie się z łaciny (portabilis - "mogący być noszonym/przenoszonym"), portare - nosić)
za słownikiem etymologicznym online
http://www.etymonlin...p?term=portable
. To taka jakby "pułapka historyczna" z czasów, kiedy lingua franca była nie, jak dziś, angielszczyzna, a francuzczyzna, i zapożyczano z francuskiego do wielu językow europejskich, w tym do angielskiego a i oczywiście do polskiego.
Podany przykład z cytatem o portatywności drukarek - cóż, nie widzę tekstu, we współczesnej ulotce informacyjnej na tematy stricte techniczne może to razić, ale wspomniałem, że przy naukowych opisach niektórych rodzajów broni z czasów WW II stosuje się to słowo w wedle mnie zasadnym kontekście. To już nie jest kwestia receptury ze słownika, tylko tzw. ucha językowego, wyczucia, jakie wyrażenia, z jakich "katalogów" będą pasować lub nie.
Myślę nadal, iż "poręczność" nie jest ekwiwalentem "portatywności"; poręczność odnosi się do latwości użycia (nawet jeśli nie dosłownie rękoma), np. poręczny pistolet, poręczny młotek, czekan, poręczna wiertarka. Poręczna - czyli "dobrze w ręku leżąca", "do użycia sposobna". Natomiast portatywny - sposobny do przenoszenia i używania w takim "mobilnym" trybie - raz tu, raz tam. Jak wypisz wymaluj laptop w prównaniu do komputera stacjonarnego.
Teraz staropolskim obyczajem włażę pod stół, i głośno odszczekuję: Hau, hau, hau, swój oczywistny błąd, związany z użyciem przeze mnie określenia "Przenośność". Moja ewidentna wina polega na nie opatrzeniu cudzysłowem tego stworzonego przeze mnie ad hoc na potrzeby przedstawienia mego toku myślenia neologizmu, mającego być uniknięciem ponownego napisania - czy przetłumaczeniem określenia "portatywność". Bardzo słusznie mój błąd został podkreślony podanym przykładem: miłosny - miłosność. (choć i ŚP Bolesław Leśmian, i ŚP Stanisław Lem pewno by z tego pyszną zabawę literacką "wytrzynaścili").
Ale dopiero się zadziwiłem, czytając, Aldku, że ta dyskusja jest kompletnie bez sensu, oraz Twe kolejne przeprosiny. Z całej mocy pozwalam sobie nie zgodzić się z taką konstatacją. No bo tak: piękne, że są Osoby dbające o czystość języka, ( a że język się zmienia - to normalne, i tylko takie kompletne "suszone zające" nie wsłuchują się z szacunkiem i pokorą w język, a raczej rozumienie i poczucie języka kolejnej Generacji), po drugie: odnoszę wrażenie, iż ten wątek nikogo nie obraża, prowadzony jest z sympatią, szacunkiem i zrozumieniem dla Rozmówców, a po trzecie - teraz egoistycznie: jest mi bardzo miło spotkać, co już pisałem - Osobę dbającą o jakość języka. I proszę: nie rób nam przykrości z tym "auto banem" do poniedziałku, OK ?
Serdecznie
Jacek A.R.
PS: Znakomicie rozumiem indywidualne uczulenie na niektóre określenia, ale post i tak przydługi, trzeba by wejść w epistemologię a i - na poziomie narzędziowym - w psychologię odbioru, i by mnie dopiero - jakże słusznie - Moderatorzy popędzili...
- Heidi lubi to
#19
Napisano 26 października 2007 - 20:08
#20
Napisano 26 października 2007 - 20:17
"....niech zapyta swoją nauczycielkę polaka z Liceum"
hahahahahahahahahahaaaaahahahahehehehehehehehehehhihiiiiiihihihihihihihihahahahahahahahahuhuhuhuuuuuuuuhhhhhhhhhhmmmpppffffffffffffffffffffff
aaaaaaa eeeeeeeeuuuuuu
uo jezu nie wyrabiam
[
Przyłączam się do śmiechu - skowytu kokosa
#21
Napisano 26 października 2007 - 20:21
#22
Napisano 26 października 2007 - 20:35
Proszę, nie płoszmy Fenix'a...wszak każdy kiedyś chodził do szkoły, szkopuł w tym, że jedni w miarę niedawno, a inni tak troszkę dawniej...
Jak zawsze
Jacek A.R.
Myślę, że kokosowi, tak jak i mnie, nie chodzi o Feniksa, tylko o tą panią od polskiego. Ta, która uczyła mnie w ogólniaku, nic by nie zrozumiała z toczącej się tu dyskusji, niestety.
A Feniks jest jak najbardziej OK :grin:
#23
Napisano 26 października 2007 - 20:53
- jeśli poniższe jest naruszeniem prośby Moderatora, to proszę o przyjęcie przeprosin oraz o usunięcie tego postu.
Proszę przyjrzeć się formie tego tematu- z innego zostały wyłączone posty dotyczącego tego sporu, wątek jest w dziale Think Different więc nie ma w tej chwili żadnych formalnych przeszkód aby nadal dywagować sobie luźno w tym duchu.
Co do "Pań od polskiego" są takie z którymi da się porozmawiać a są takie które niestety... rzeczywiście miały by problem w połapaniu się w powyższym sporze ale jak to mówią nauczycielem można być z powołania i w wyboru... Ja na swojej drodze spotkałem nauczycieli z którymi były problemy i takich którzy potrafili rozszerzać swoje horyzonty.
#24
Napisano 26 października 2007 - 21:01
#25
Napisano 26 października 2007 - 22:17
- ha, jasne, zrozumiałem, ale może zgrzeszyłem tzw. nadinterpretacją, zakładając, że dla Fenixa jego Pani Od Polskiego jest wiarygodnym punktem odniesienia.
Jeśli tak jest - jest tak jak powinno być. Za moich czasów licealnych, tzw. "profesor(-ka)" nie musiał(-a) mieć nawet studiów wyższych. Wystarczyło 2 - letnie studium nauczycielskie i wieloletnie doświadczenie zawodowe. I moja polonistka to miała. TYLKO TO. Już w drugiej klasie zorientowałam się, że przeczytałam więcej "ważnych" książek niż ona, a nie byłam asem i fanatyczką czytania samych mądrych rzeczy.
Użytkownicy przeglądający ten temat: 0
0 użytkowników, 0 gości, 0 anonimowych