O ile synchronizacja danych z iCloud jest fajna, ponieważ mam dostęp np. do tych samych zdjęć na wszystkich urządzeniach, to robienie backupu do iCloud chyba nie ma sensu. Po kablu jest szybciej, urządzenie lepiej działa, w dodatku więcej informacji jest odtwarzanych.
W końcu dostałem wczoraj wymieniony na nowy iPhone X (pisałem wcześniej o ty, jak do środka dostała się woda, mimo, że zanurzany nie był).
Postanowiłem odtworzyć telefon z backupu zrobionego w iCloud na starym X zanim się zepsuł. Samo odtworzenie trwało chwilę. Niestety, jakoś nie byłem zadowolony z szybkości pracy. Ustawianie kont pocztowych trwało długo, a jak instalowałem nową aplikację, w ogóle tempo instalacji mnie zirytowało.
Przetestowałem szybkość działania sieci - download 3-4 Mb/s, upload 12 Mb/s. Przecież to tragedia. Dla porównania, stary iPhone 7, ta sama sieć, 30Mb/s download, 80 Mb/s upload (tak u mnie jest dziwnie, że upload jest szybszy, z reguły jest odwrotnie). Nie jest to więc kwestia sieci, tylko urządzenia, przy czym X był nie bardzo sprawny, a wręcz ułomny.
Sprawdziłem system - 11.2.1, a więc antyk. Pomyślałem, może to to. Niestety, nie pozwolił mi wykonać update’u, bo odtwarzanie backupu się nie zakończyło - po 8h (!). Faktycznie, np. zdjęć w Photos nie było. Zostawiłem telefon na noc.
Rano nadal ta synchronizacja z iCloudem się nie skończyła, telefon napisał, że ciągnie media. Ile jeszcze ma ciągnąć? Zdjęcia były.. Niestety, nie ma żadnego wskaźnika ile to ma trwać… a łącznie była to już 16h od rozpoczęcia.
Zatrzymałem tę synchronizację, mimo ostrzeżeń, że nie tylko stracę część dokumentów, ale też w przyszłości nie będzie robił backupu tych nie zsynchronizowanych. Zrobiłem update systemu do 11.2.6. Sprawdziłem, że mimo update’u nadal sieć nadal się ślimaczy, więc nie była to wina samego systemu.
Zrobiłem jeszcze raz backup starej siódemki po kablu do iTunes, i ten backup odtworzyłem na X. Po kilkunastu minutach wszystko było gotowe, łącznie z moimi plikami medialnymi typu zdjęcia. Mimo, że wszystkie aplikacje się jeszcze nie pościągały (część nadal jest wyszarzona), zrobiłem test prędkości sieci: download 40-50 Mb/s, upload 56-85Mb/s. Dla porównania, raz jeszcze wyniki dla iPhona 7 w tym samym czasie - download 30-40Mb/s, upload 40-56Mb/s.
Czyli wyniki porównywalne, może nieznacznie szybciej w przypadku nowego urządzenia.
Po odtworzeniu z iCloud
- Do wszystkich 4 kont pocztowych podpiętych przez gmaila musiałem ustawiać na nowo hasła. Hasła do kont na Exchange podłapał, hasło do iCloud i tak musiałem mu podać.
- Aplikacje typu Facebook, Flickr, Meetup też ponownie prosiły o zalogowanie się. Facebook Messenger i Instagram nie wymagały ponownego logowania się.
- musiałem osobno podawać hasło do AppStore’a, żeby dociągnąć aplikacje (główne AppleID telefonu jest polskie, osobne AppleID mam do japońskiego sklepu)
- certyfikaty VPN zniknęły
- dane Health były ok
Po odtworzeniu backupu po kablu z iTunes
- Wszystkie konta załapały hasła poprawnie, niczego nie musiałem ustawiać. Nawet dodatkowe AppleId do AppStore’a zadziałało od razu.
- Aplikacje typu Facebook, Flickr, Instagram, Meetup, 500px, etc - żadna nie wymagała ponownego logowania się
- Operacja trwała kilkakrotnie krócej niż przy iCloud - niecała godzinka łącznie z dociągnięciem wszystkich aplikacji (aplikacje ściągnęły się szybciej
- certyfikaty VPN ok
- Health ok
Podsumowując, backup/odtworzenie po kablu jest nie tylko szybsze, ale też wygodniejsze, bo większość danych po prostu przechodzi. Zastanawiam się, czy mógł mieć na to wpływ fakt, że backup w chmurze był sprzed miesiąca, czy po prostu procedura robienia backupu się różni.
W grudniu odtwarzałem iPada mini z backupu iPhone'a w iCloud, i choć tu takich dramatów nie było, to i tak większość kont musiałem się ponownie logować.
Następnym razem backup w iCloud sobie odpuszczę. Wychodzi na to, że lepiej regularnie robić backup w iTunes....