A zalozenia sa proste - u nas jest wszystko zle, bo jest monopolista SAD, ktory oszukuje klientow, jest niestaranny, nie dopuszcza konkurencji itp. itd. A tam jest dobrze, bo jest perfekcyjnie zorganizowane Apple. Jak Apple przyjdzie tutaj, jak juz bedzie, to wszystko za dotknieciem rozdzki czarodziejskiej sie zmieni. I bedzie jak w bajce.
A potem sie obudzimy:)
Panie Januszu, spiski to fajne wytłumaczenie, ale problem jest rzeczywisty. Ja nic do SAD nie mam, z maczkami mam do czynienia od roku 90, w serwisie byłem cztery razy - raz z PowerBookiem 100 jeszcze w Bydgoszczy
i trzy razy z MacBookiem żony w ub roku. Teraz kibicuję krewnemu, który zostawił u Was iMaka. I powiem tak - musicie zmienić model informacji o naprawach. Naprawdę, nie może być tak, żeby nie można się było dodzwonić do serwisu. Nie może być tak, żeby ta sama osoba odbierała przesyłki od kurierów, dyskutowała z klientami, którzy przyszli z popsutym ipodem kupionym w Stanach, odbierała telefony z pytaniami, gdzie jest Menu Start w OSX i informowała o stanie naprawy. Nie może być tak, żeby ta miła pani szczerze odpowiadała na pytania "nie wiem" albo "musi Pan zadzwonić do Pana Arka, ale jego nie ma bo wyszedł do magazynu". Po czym znowu przez godzinę nie sposób się dodzwonić. Niech mówi - "trwają procedury serwisowe, o zakończeniu poinformujemy mailem"
. Dlaczego nie wpisujecie informacji o statusie do tej aplikacji co ją macie na stronie - wielu klientów nie dzwoniłoby bez sensu, gdyby mogli przeczytać "czekamy na dostawę części" /co najwyżej pytaliby na MyApple, ile można czekać na dostawę dysku/. I tyle. Ja wiem, że fajnie jest pogadać (z klientem - z serwisantem) - ale każda taka fajna rozmowa to kilku wk...onych innych klientów. I kiedy oni się dodzwonią, to te rozmowy nie sa fajne. Tak to już jest...