Dziś odbywa się premiera zegarków Apple Watch, wyjątkowa jak na Apple. Dla mnie osobiście jest to blamaż, przede wszystkim Angeli Ahrendts.

Ze względu na wczorajszą konferencje prasową Acera mam okazję być właśnie w Nowym Jorku. Dziś z samego rana wybrałem się do sztandarowego Apple Store przy Piątej Alei. To miejsce niemal kultowe, otwarte całą dobę. Parę minut przed godziną 7 byłem już w środku.

alt text

Wszystko było tak samo jak dnia poprzedniego, czyli wystawione stoły z zegarkami. W środku zaledwie parę osób. Mimo braku tłoku, na możliwość przymierzania zegarka trzeba było się umawiać z kilkudziesięciu minutowym wyprzedzeniem. Zakup zegarka oczywiście jest niemożliwy. W Apple Store pojawi się on od ręki najprawdopodobniej dopiero w czerwcu.

alt text

Dla mnie ta sytuacja jest wyjątkowo absurdalna. Do tej pory problemy z dostępnością urządzeń zaraz po premierze, może działały pozytywnie na popularność Apple. Tutaj wygląda to dość komicznie, gdy zegarki leżą za szybką, a tak naprawdę nawet pracownicy z mieli okazji skorzystać z nich przez dłuższą chwilę.

alt text

Koledzy z naszej konkurencji ponoć dziś w Londynie pokazywali pracownikom Apple Store’a jak wyglądają pudełka w których sprzedawany jest zegarek.

Ktoś w Apple zdecydowanie przekombinował z tą premierą. Zapewne plany były początkowo inne. Wprowadzenie zegarka w tylu wariantach przerosło Apple. Przerosło Tima Cooka, który przed laty zrewolucjonizował logistykę w firmie, przerosło też Angelę Ahrendts, której zadaniem było dostosowanie sklepów do tej premiery.

alt text

alt text

alt text

Apple chce pozbyć się kolejek przed salonami w dniu premiery i w sumie to dobrze. Zakupy przez internet są bardzo wygodne i praktyczne. Tylko w przypadku takiego wykonania jak przy premierze Apple Watch może być to pozbycie się kolejek na zawsze. Po prostu takie akcje zdecydowanie zniechęcają, zwłaszcza tych najwierniejszych fanów, którzy w takie dni jak dziś przez parę godzin stali pod sklepem aby kupić produkt, często wcześniej nie mając go nigdy w ręce.