Waga i odblaskowy ekran nie stanowią problemu.

O tym, że należy czytać słyszymy od wszystkich i wszędzie. Od kilku lat możemy zaobserwować nawet liczne kampanie społeczne w stylu: Czytaj Dzieciom; Nie czytasz, nie idę z tobą do łóżka itp. Jaki jest tego efekt? - nie wiem. Muszę się nawet przyznać, że nigdy nie sprawdzałem tych robionych cyklicznie statystyk o tym ile to czytają Polacy, ile Czesi, a ile Brytyjczycy. W końcu badania te pokazują jedynie ile czytamy, a nie co czytamy. Dla mnie ważniejsza jest ta druga kwestia. Wszak przeczytanie nawet 10 kryminałów to nie to samo co poznanie i zrozumienie choćby jednego tomu Prousta. Popularna powieść, którą możemy nabyć w kiosku jest często tyle samo warta co zwykła hollywoodzka sieczka - nie zbliża nas w żadnym stopniu do konsumpcji prawdziwej literatury. Kiedy więc pewnego wieczoru zamiast czytania kolejnej opowiastki o wampirach wybierzecie granie w Real Racing, nie miejcie wyrzutów sumienia.

Nie o tym chciałem jednak chciałem pisać. Miało być o wyższości iPada nad innymi czytnikami ebooków, więc będzie. Zacznę zatem od kwestii, którą najtrudniej obronić, czyli wagi. Typowy biało-czarny czytnik, wyglądem i ekranem przypominający duży kalkulator, jest znacznie lżejszy od naszego mocarnego 10-calowego iPada. Podczas samej czynności czytania nie jest to jednak problem poważny, bo praktycznie każdemu z nas zdarzyło się czytać jakąś_ grubszą cegiełkę_ i ręka od tego nie odpadła. Dla delikatnych zaś jest iPad Mini i może nowa wersja dziesiątki, która podobno ma być dużo lżejsza.

Co jednak otrzymujemy w zamian za dźwiganie ponad pół kilogramowej tabliczki? Otóż dostajemy prawie nieograniczone możliwości jakie daje nam tablet z iOS i mam tutaj na myśli nie tylko granie w gry wideo i sprawdzanie poczty, ale także dostęp do praktycznie całej światowej prasy (z uwzględnieniem archiwalnych numerów) oraz iTunes U, który dla każdego, kto choć raz tam zajrzy, staje się nieograniczoną kopalnią wiedzy. Jak widać, czytanie jest tylko jedną z wielu funkcji iPada, który - odpowiednio wykorzystany - może stać się dla nas prawdziwą prywatną biblioteką.

Nie ulega zatem wątpliwości, że warto mieć w torbie iPada. A skoro już i tak go nosimy to po co ładować tam jeszcze czarno-biały kalkulator od Amazonu? Niektórzy powiedzą, że iPad nie nadaje się do czytania na plaży, bo ma odblaskowy ekran. Z tym niestety muszę się zgodzić. Ale z drugiej strony, czy nie uczono nas od najmłodszych lat szacunku do książek? Przecież sypanie piasku na kartki czytanej przez nas powieści to jak wrzucenie papierosa do lampki wina! W ten sposób możemy postąpić tylko z wymienioną wyżej kioskową beletrystyką, którą chyba lepiej kupić w formie tradycyjnej.

Ktoś może zaraz napisać, że przecież ten szacunek należy się tylko wobec papieru. Ja jednak uważam, że książka jest zawsze książką, niezależnie od rodzaju nośnika. A poza tym, czy czytnik ebooków za kilkaset złotych jest na tyle nieistotnym urządzaniem, że można go swobodnie wytarzać w piachu? Szczerzę wątpię.