Odszedł Steve Jobs - nikt nie wierzył, że ta straszna wiadomość kiedykolwiek nas dotknie, choć była nieunikniona. Jeszcze w czerwcu Jobs występował na scenie podczas konferencji WWDC, od dziś wiemy, że nigdy już tam nie stanie.

Nie chcę pisać o kondolencjach, wspomnieniach czy biografii Jobsa - o tym przeczytacie i na portalu MyApple i w innych mediach, które huczą o tym od sporego czasu.

Przyznam się, że jako długoletni redaktor MyApple a wcześniej Naczelny, nieraz myślałem co będzie, kiedy o Jobsie trzeba będzie pisać w czasie przeszłym. Zastanawiałem się też już parę lat temu, czy (wzorem innych mediów) nie przygotować serii artykułów, tzw. beforów. Dziennikarze piszą wtedy o śmierci znanej osoby, pomimo że ktoś taki nadal jest wśród nas, by później jak najszybciej publikować materiał. Nigdy nie zdecydowałem się na ten krok, bo odrzucałem tę myśl. Odrzucałem że coś takiego kiedykolwiek się wydarzy.

Jobsa miałem okazję spotkać jeden raz - na wrześniowej konferencji w 2007 roku w San Francisco. Nie było problemów by po imprezie podejść do niego, zamienić kilka słów (pod warunkiem oczywiście że tematem był prezentowany produkt). Choć już wtedy wiadomo było o jego chorobie nowotworowej, nie miało to wielkiego znaczenia. Steve Jobs tryskał zdrowiem i energią podczas prezentacji pierwszych iPodów touch. O tym że Jobs jest chory, nikt wtedy nie myślał. A przecież to był nowotwór, rak trzustki. Resztę trzeba sobie dopowiedzieć.

Jestem pewien, że Jobs o chorobie również nie myślał - był zbyt zajęty. Z Apple tworzył produkty, które zmieniały świat, z Pixarem - najwspanialsze animacje. Z pewnością niewielu jest takich ludzi, którzy pomimo przeciwności losu, nadal chcą ryzykować. Nadal chcą ciężko pracować, pomimo że w wymiarze materialnym mają już wszystko. Widać nie tylko to się na tym świecie liczy i Jobs swoim życiem świetnie to pokazywał.

Jobs jednak pokazał coś jeszcze ciekawszego. Bo tak naprawdę w wymiarze ogólnym, nie liczą się produkty, które Apple zaprezentowało na przestrzeni wielu lat. iPody, iPhone'y, komputery - to jednak tylko maszyny, które możemy w każdej chwili wyrzucić na śmietnik i kupić nowe. Liczy się to, w jaki sposób te urządzenia zmieniły podejście do technologii milionów ludzi, a także jak zmieniły ich życie. Dostęp do internetu w kieszeni stał się powszechny, z iPadów korzystają małe dzieci a także osoby starsze, które do tej pory miały bardzo małe pojęcie o komputerach. Te produkty zmieniły ich życie - dzięki temu, że są tak proste w użyciu dotarły do grup osób technologicznie wykluczonych. YouTube pełne jest takich przykładów.

Spuścizna Jobsa to nie produkty, nowe iPhone'y z super procesorami, to nie świetny ekosystem usług - to łatwość, dostępność i powszechność technologii, która łączy pokolenia. I która stała się inspiracją dla innych firm czy producentów sprzętu. Tego wcześniej nie udało się dokonać nikomu.

Na sam koniec, warto dodać: bez Jobsa nie byłoby tego miejsca - MyApple.pl - miejsca w którym poznałem wielu niesamowitych, prężnych, rozmarzonych ludzi. Zafascynowanych Jobsem. Niektórzy wzorując się na Jobsie, już osiągnęli sukces, innych to czeka. Dla mnie odejście Jobsa to nie koniec tej ery. Jego nie ma, my jeszcze tu jesteśmy. I będziemy pamiętać.

Czasami życie uderzy cię cegłą w głowę. Nie trać wiary. Jestem przekonany, że jedyną rzeczą, która dawała mi siłę by iść ciągle naprzód było to, że kocham to co robię. Jest to tak samo prawdziwe w pracy, jak i w stosunku do ukochanych osób. Praca wypełni dużą część twojego życia, zatem jedyną możliwością, by być w pełni usatysfakcjonowanym, jest dobrze pracować. Jedynym sposobem, by dobrze pracować, jest robienie tego, co uważasz za wspaniałe zajęcie. Jeżeli jeszcze tego nie znalazłeś, szukaj dalej. Nie spoczywaj. Jak ze wszystkimi sprawami serca, będziesz wiedział, kiedy to odnajdziesz. Tak jak z każdym dobrym związkiem, będzie ci coraz lepiej w miarę, jak będą upływać lata. Zatem szukaj, dopóki tego nie znajdziesz. Nie odpuszczaj.

Steve Jobs. 1955-2011