Wczoraj wieczorem Netflix opublikował informacje dotyczące swoich wyników finansowych za pierwszy kwartał tego roku. Wbrew wcześniejszym przewidywaniom, z serwisu nie korzysta jeszcze 100 milionów subskrybentów. Ma to jednak ulec zmianie już w najbliższy weekend.

Z Netflixa korzysta obecnie 98,75 milionów użytkowników. Jeszcze dwa lata temu liczba ta wynosiła 59 milionów, a w ciągu ostatniego kwartału zwiększyła się o pięć milionów. Przyczyną tego stanu rzeczy był prawdopodobnie brak świetnie przyjętych premier i nowych sezonów takich seriali jak House of Cards, Orange is the New Black czy też Stranger Things (ze swojej strony polecam serię dokumentów Abstrakt – sztuka designu).

Pierwsze trzy miesiące roku przyniosły Netflixowi ponad 2,5 miliardów dolarów przychodu z biznesu związanego ze streamingiem treści wideo (oraz 0,12 miliarda z wypożyczalni płyt DVD). Przełożyło się to na 178 milionów dolarów zysku.

Obecnie największa grupa konsumentów to mieszkańcy Stanów Zjednoczonych. Ich liczba wynosi 49,38 milionów w stosunku do 44,99 milionów klientów z innych państw – w tym z Polski. Warto odnotować, że jeszcze rok temu było ich 31,99 milionów. Netflix odnotował więc spory wzrost subskrybentów spoza rodzimego rynku.

Powoli zwiększa się procent użytkowników, którzy wybierają najwyższy pakiet abonamentowy – pozwala on na oglądanie materiałów w jakości 4K i to na wielu urządzeniach jednocześnie. Co ciekawe, nie wszyscy klienci Netflixa mogą pochwalić się... spójnym z krytykami filmowymi gustem. Od premiery filmu The Ridiculous 6 w 2015 roku subskrybenci spędzili pół miliarda godzin na oglądaniu produkcji z udziałem Adama Sandlera – mimo ich wyjątkowo słabych ocen w serwisach pokroju IMDB, Filmweb czy Rotten Tomatoes.

Źródło: Engadget