Apple zrobiło coś niewyobrażalnego w moim przekonaniu. Podczas październikowego wydarzenia zaprezentowano nam MacBooka Pro z gniazdami USB-C. Z tym, że zrezygnowano z wszelkich innych gniazd i portów jakie można było w MBP spotkać do tej pory. Doszło do kastracji. Podobną procedurę zafundowano wiosną 2015 r. MacBookowi.

Strona 2 z 3

Sprawdzona taktyka

Nie zachowujmy się jakby Apple podjęło taki krok po raz pierwszy. Stację z powyższego obrazka mam do dzisiaj. iPoda, który jest na tym obrazku też. Ileż było krzyku, jak Apple wprowadziło złącze Lightning.

Przecież miliony dostępnych akcesoriów będzie do wymiany, firmy co mają wyprodukowane stacje dokujące poupadają, klienci porzucą iPhona!

Firmy nie upadły, klienci nie porzucili rozwiązań Apple. Po pierwszej fali niezadowolenia, przyszło myślenie w kategoriach użyteczności. Od jakiegoś czasu nawet po omacku mogę podłączyć iPhona do zasilacza. Za pierwszym razem.

Z resztą Lightning nie był pierwszy. W kwiecie wieku stacji dyskietek Apple porzuciło ten napęd. W czasie, kiedy do każdej gazety w naszym kraju dodawano film na DVD, Apple pokazało MacBooka Air bez napędu CD/DVD. Kiedy królowały drukarki na LPT, iBook dostał wyłącznie USB. Sieć kablowa jest jeszcze standardem w wielu miejscach - MacBooka Pro Retina pozbawiono gniazda LAN. Rzutniki i monitory pracują ze złączami VGA i DVI, Apple zastąpiło te złącza swoim miniDVI. Jak klienci kupili wszelkie złączki z miniDVI, Apple wstawiło w jego miejsce Mini DisplayPort/Thunderbolt. Kiedy szafki klientów zapełniły się nowymi przejściówkami, konkurencja uznała standard DisplayPort, firma z Cupertino uraczyła wszystkich owalnym USB-C. Nie lepiej było z FireWire. Wersje 400 i 800 nie były kompatybilne jak USB 1, 2 i 3. Co więcej, Thunderbolt je wyparł. IR wyrzucili tłumacząc to możliwością sterowania komputerem przez iPhona. Takich przykładów znajdzie się jeszcze sporo.

Z jednej strony spotykam się z komentarzami, że USB zawsze pasuje przy drugiej próbie włożenia i potrzebne jest złącze, które nie ma tego ograniczenia, z drugiej wprowadzenie takiego portu jest krytykowane.

USB-C jest fantastycznym standardem. Jego specyfikacja zadecydowała o tym, że jednym portem zastąpiono Thunderbolt, USB, gniazdo zasilania, czy też PCIexpress. Wbrew pozorom Apple postawiło na unifikację.

One to rule them all.

Wtyczkę możemy włożyć do góry nogami i będzie działać! Niczym Lightening. Przeglądam specyfikację i opis standardu USB-C i nie wiem do czego się przyczepić. Wszystkie błędy, które latami stosowano i powielano, zostały wyeliminowane. Sam port jest genialny. Rewelacyjny.

Znów z jednej strony oczekujemy innowacji i odwagi od Apple, z drugiej pojawia się ostra krytyka, że to zbyt pochopne działanie. Czemu Apple nie pozostawiło choć jednego portu USB 3.0?! Odpowiedź jest prosta. Ze względu na oczekiwaną odwagę i innowacyjność. Każda innowacja kosztuje. Bezprzewodowe słuchawki są krokiem odważnym, ale i kosztownym. Jeśli Apple pozostawiłoby złącze jack w iPhonie 7, to nikt nie kupiłby słuchawek W1. Jeśli pozostałoby USB 3.0, to nikt nie kupowałby urządzeń zgodnych z USB-C. Producenci, nie mieliby bodźca, który pchnąłby ich w produkcję akcesoriów z nowym złączem.

Czy Apple nie odrobiło lekcji? Odrobiło. MacBooka Retina nie wykastrowano. Zmuszono producentów do produkcji akcesoriów dla niego. Przejściówek, pendriveów i kabli USB-C jest na rynku już sporo. Dzięki swojemu "nieprzemyślanemu" krokowi z MacBookiem, podczas październikowego wydarzenia (1,5 roku po pokazaniu MacBooka z USB-C), Apple mogło sobie pozwolić na pokazanie maszyny wyposażonej jedynie w USB-C.

Ja powiedziałbym nawet, że Apple nie jest odważne, bo nowy MBP ma 4 porty USB. Polityka Apple opiera się na bezprzewodowych rozwiązaniach. Dane w chmurze, myszka na BT, słuchawki na W1, obraz przez ATV. Ufff, że dali aż 4 gniazda USB. Wiedzą przecież, że to segment PRO.

Zrobiło się nieco hurraoptymistycznie, tymczasem zawodowcy nadal mają sprzęt na USB, DVI, karty SD. Oczywiście, dlatego istnieją przejściówki. Większość zawodowców i tak nie satysfakcjonują 2 porty USB w aktualnych MacBookach Pro, zatem korzystają z przejściówek, hubów i przedłużaczy. Ot, trzeba kupić nową przejściówkę. Wydatek 100-300zł przy zakupie komputera za minimum 7500 to jest margines błędu.