Próbuję ten tekst napisać w pociągu. Na iPadzie. Po krótkiej walce z klawiaturą ekranową wyjąłem z torby przenośną klawiaturę, podłączyłem ją za pomocą Bluetooth i próbuję pisać. Łatwo nie jest.

Klawiatura ekranowa

Nie jestem w stanie sprawnie i szybko pisać na klawiaturze ekranowej. Wynika to z kilku przyczyn. Brak fizycznego kliku powoduje, że „nie czuję” klawiatury. Mylę klawisze, wciskam często spację, zamiast liter m i n. Denerwuje mnie ciągła potrzeba zmiany klawiatury ekranowej, która jest niezbędna do wprowadzenia cyfr i wszystkich innych znaków typu dwukropek, średnik czy nawiasy. Przez tę potrzebę ciągłej zmiany - żeby np. wstawić cudzysłów - piszę dużo wolniej. Ponieważ jest to klawiatura dotykowa, to - aby uniknąć przypadkowych dotknięć ekranu - mam nienaturalnie ułożone nadgarstki. Trzymam je trochę w powietrzu, próbując uderzać w ekran od góry. Przy dłuższym pisaniu jest to dosyć męczące. I w końcu najważniejsza rzecz, czyli problem z wpisywaniem polskich liter. Przez to, że nie ma czegoś takiego jak prawy alt i nie mogę pisać automatycznie, tak jak na normalnej klawiaturze, robię nieprawdopodobną ilość błędów. Piszę przez to przynajmniej dwa razy wolniej.

Klawiatura zewnętrzna

Próbuję więc rozwiązać ten problem za pomocą zewnętrznej klawiatury. Posiadam klawiaturę Logitecha Ultrathin dla iPada mini. Pierwsza i najważniejsza jej wada jest taka, że klawiatura nie posiada możliwości regulacji kąta nachylenia iPada. Po włożeniu iPada do prowadnicy (takiego rowka, do którego wkłada się urządzenie), ten ustawia się pod jedynym słusznym kątem około 70 stopni, nie dając jakiejkolwiek możliwości regulacji. Używanie tego zestawu normalnie, gdy jest ustawiony na stole, nie jest do końca wygodne (ale wykonalne), a co dopiero w podróży, gdzie nie mamy często wyboru pozycji, w jakiej chcemy pracować.Trzymając ten zestaw na kolanach, mam iPada w tak nienaturalnym ułożeniu, że nie widzę nic. A więc to rozwiązanie odpada.

Na szczęście siedzę koło okna i mam do dyspozycji niewielki stolik. Stawiam więc na nim iPada. Podpieram go smart coverem. To ratuje sytuację, ale jakbym siedział na dowolnym innym miejscu, to koniec, musiałbym chyba ułożyć iPada poziomo na kolanach, aby cokolwiek widzieć. Po rozwiązaniu pierwszego problemu próbuję pisać. W tym momencie ujawnia się druga wada tej klawiatury - brak prawego alta. Widać, że jest to produkt stworzony na rynek amerykański. Tam nikt nie zdaje sobie sprawy z problemów krajów, gdzie trzeba z altem wpisywać znaki charakterystyczne dla danego języka. Wojuję więc tylko z lewym altem, próbując się do tego przyzwyczaić. O dziwo udaje mi się to po około godzinie. Sytuację ratuje trochę wbudowana w iOS autokorekta. Po pewnym czasie zaczynam pisać trochę jak na iPhonie, lekceważąc polskie litery, licząc na to, że autokorekta zrobi swoje. Czasami się to udaje, a czasami nie. W sytuacjach, gdy to zawodzi i muszę poprawiać poszczególne wyrazy, tempo mojego pisania zwalnia, jakbym właśnie dzisiaj nauczył się pisać - poziom pierwsza klasa szkoły podstawowej.

Klawiatura ta ma jeszcze jedną bardzo poważną wadę. Ma inny rozstaw klawiszy niż normalna pełnowymiarowa klawiatura. Środkowy rząd klawiszy jest trochę przesunięty, co powoduje, że przez pierwszą godzinę pisania nie piszę, tylko uczę się pisać. Aby sprawnie i płynnie pisać na takiej klawiaturze, musiałbym się na nią przestawić całkowicie, a to jest niemożliwe. W końcu na co dzień pracuję na klawiaturze pełnowymiarowej na swoim MacBooku. I tak wojuję z tą klawiaturą za każdym razem, gdy podczas dłuższej podróży próbuję cokolwiek napisać.

Wymieniłem tutaj wady jednego konkretnego modelu zewnętrznej klawiatury, które po części wynikają z tego, że jest to klawiatura do iPada mini, a więc jest nieco mniejsza niż normalna. Ale z mojego doświadczenia wynika, że każda nieoryginalna klawiatura ma jakąś wadę, w każdej przeszkadza co innego. A to rozstaw klawiszy, a to jakiś nietypowy układ, czy w końcu brak możliwości przemapowania klawiszy (tak jak można to zrobić w OS X). Tego ostatniego nie da rady zrobić nawet na oryginalnej klawiaturze od Apple sparowanej z iPadem lub iPhone’em.

Wszystko tylko nie długie teksty

Wnioski? W moim przypadku iPad nie sprawdza się jako podręczny komputer, a będąc bardziej precyzyjnym jako maszyna do pisania, na której można tworzyć treści, w szczególności napisać dłuższy tekst. Ale chodzi tylko i wyłącznie o komfort pisania. Oprócz wyżej wymienionych wad, klawiatura trzęsie mi się na kolanach, ześlizguje się po gładkich spodniach od garnituru. Same problemy. Gdybym miał jechać tylko z iPadem w jakąś dłuższą podróż i tylko iPada wykorzystywać do pisana, to niechybnie zaopatrzyłbym się w zewnętrzną klawiaturę od Apple i jakiś futerał w stylu Origami.

Potrafię oczywiście docenić to, że nie ciągnę ze sobą w podróż ciężkiego i nieporęcznego komputera (bez względu na to, jak lekki i funkcjonalny by on nie był). Za pomocą iPada robię niezwykle sprawnie mnóstwo czynności. Wymieniając zalety iPada, muszę wymienić wszystkie zalety iPhone'a, czyli błyskawiczny dostęp do poczty mailowej, do kalendarza, mediów społecznościowych, wszystkich komunikatorów, stron www itp. Robię na nim mnóstwo rzeczy szybko i sprawnie, pod jednym wszakże warunkiem - że czynności te nie wymagają ode mnie pisania długich tekstów, bo tego moim zdaniem zrobić się nie da.

P.S. Pisałem ten tekst w pociągu na iPadzie mini około 4 godzin. Normalnie, na komputerze, napisałbym go mniej więcej w godzinę.

Artykuł został pierwotnie opublikowany w MyApple Magazynie nr 14/2015:

Pobierz MyApple Magazyn nr 14/2015

Magazyn MyApple w Issuu